Rozdział II
Płynie okręt przez odmęty, Nie zwyczajny - lecz zaklęty: Pokład pusty, burta pusta, Poprzez burtę fala chlusta, Wicher pędzi go i nagli, Chociaż nie ma na nim żagli. statek piracki z baśni Lecz co dzień koło południa Pokład nagle się zaludnia: Dźwięczą głosy, dudnią buty, Ukazuje się z kajuty Twarz przepita i czerwona Kapitana Palemona... Jego broda rozwichrzona, Oczy ostre jak sztylety, Dwa za pasem pistolety, Jednym słowem - postać dzika Kapitana - rozbójnika. Ukazuje się załoga Rozbójnicza i złowroga: A więc sternik-kuternoga, Pięćdziesięciu marynarzy, Starszych zbójów i korsarzy, A na końcu kucharz-Chińczyk I kudłaty pies pekińczyk. Gdy zaczyna szaleć burza, Okręt w nurtach się zanurza I na morskim dnie osiada, Gdzie niejedna śpi armada. To kraina niezmierzona Kapitana Palemona. Tam z kryształu są pałace, Tam korsarze kończąc pracę Odbywają uczty swoje, Tam planują swe rozboje, Tam chowają swe zdobycze, Tam małżonki rozbójnicze Śpią na skórach rozciągniętych, Pośród złotych ryb zaklętych. Ośmiornice straż tam pełnią, Księżyc złotą swoją pełnią Koralowy gaj oblewa, W którym chór rusałek śpiewa. Płynie okręt przez odmęty, Nie zwyczajny - lecz zaklęty, Z dna wypływa na powierzchnię, A gdy tylko dzień się zmierzchnie, Okręt wznosi się do góry Nad obłoki i nad chmury I zawisa niespodzianie W lazurowym oceanie. To kraina niezmierzona Kapitana Palemona. Tam gdzie mleczna biegnie droga, Schodzi sternik-kuternoga, I kapitan, i załoga. Z grubej blachy księżycowej Wykuwają pancerz nowy I gwiazdami z firmamentu Przybijają do okrętu. Tam na szczycie srebrnej góry Mieszka ptak ognistopióry, Żeby w jego piór pożodze Ciepło było spać załodze. Błyskawice straż tam pełnią, Księżyc srebrną swoją pełnią Szmaragdowy mrok oblewa, W którym ptak ognisty śpiewa.
Rozdział III
Już w tronowej wielkiej sali Królewicze się zebrali, Siadły obok nich królewny Tłumiąc w sercach smutek rzewny. W oddaleniu, jak wypada, Stanął rząd i dumna rada, Stary kanclerz z twarzą czerstwą, Poczet książąt i rycerstwo. Z królewiczów wstał najstarszy, Piękne czoło groźnie zmarszczy, Słucha rząd i dumna rada, A królewicz tak powiada: My, waleczni królewicze, Przez odmęty tajemnicze Wyruszamy jutro w drogę. Mamy okręt i załogę, Rusznikarzy mamy dzielnych, Dziesięć armat szybkostrzelnych, Nurków zastęp wyćwiczony, Broń, latawce i balony, I latarnię czarnoksięską, Która chronić ma przed klęską. Siostry z nami się zabiorą, A więc jedzie nas ośmioro. Cały świat przewędrujemy, Aż w kajdanach przywieziemy Kapitana Palemona. Sprawa jest postanowiona. Niech tymczasem dumna rada Mądrze państwem naszym włada, Rząd niech pieczę ma nad ludem, Niechaj kanclerz zbożnym trudem Dla zwycięzcy tron zachowa, Król to będzie czy królowa! Całą noc i dzień bez małą Pożegnalna uczta trwała. Rzeką lał się miód stuletni I bawiono się najświetniej. A w przystani na kotwicy, Walcząc z wichrem nawałnicy, Stał, jak delfin rozpostarty, Okręt Król Fafuła Czwarty. Królewicze i królewny Pożegnali wszystkich krewnych, Rząd i radę pożegnali I na okręt się udali. Świszczą liny okrętowe Do podróży już gotowe, Furczą żagle, skrzypią reje, Wyjąc - wiatr pomyślny wieje. Płynie okręt przez odmęty W świat nieznany, niepojęty Fale pienią się i ryczą, Biją serca królewiczom, A królewnom w tajemnicy Śnią się morscy rozbójnicy.
Rozdział IV
Mija tydzień, drugi, trzeci, Okręt lotem wichru leci, Niecierpliwi się załoga, Że nie widać nigdzie wroga. Królewicze z bezczynności Na pokładzie grają w kości, A królewny w swych kajutach Robią ciepły szal na drutach. Naraz jedna z nich powiada: Ja bym była bardzo rada, Gdyby postać wymarzona Kapitana Palemona Ukazała się w kajucie. A ja dziwne mam przeczucie - Rzecze druga - że z nas jedna Z tym korsarzem się pojedna I zostanie pokochana Przez strasznego kapitana. Rzecze trzecia: Jako żona Kapitana Palemona Jedna z nas królową będzie. Czwarta na to: Niech przybędzie, Niech podejmie walkę z braćmi I odwagą wszystkich zaćmi. Ledwie rzekły to królewny, Runął z nieba wicher gniewny. Porwał liny, stargał żagle, Ciemna noc zapadła nagle, Skotłowały się bałwany I w ten odmęt skotłowany Uderzyła nawałnica. Mrok rozdarła błyskawica I jej światło zielonkawe Ukazało dziwną nawę, Która w mrokach, na obłokach W dół spuszczała się z wysoka. Królewicze patrzą z trwogą I zrozumieć nic nie mogą: Płynie okręt przez odmęty, Nie zwyczajny - lecz zaklęty, Wicher pędzi go i nagli, Chociaż nie ma na nim żagli, I z daleka już dolata Jego srebrnych blach poświata. Rozhukały się armaty, Biją w środek tej poświaty, Przez latarnię czarnoksięską Jasność sączy się zwycięsko, Rozpryskują się pociski Po spienionej fali śliskiej. Odrzucono pistolety. Królewicze przez lunety Patrzą w ciemną dal i sami Już kierują armatami, Płynie okręt przez odmęty, Nie zwyczajny - lecz zaklęty, Niby stwór niesamowity W zielonkawą mgłę spowity. Pokład pusty, burta pusta, Poprzez burtę fala chlusta, A on płynie jak na skrzydłach Prosto z bajki o straszydłach W ciemność, w burzę i w zawieję I w ciemności olbrzymieje. Kto go ujrzy choć z daleka, Tego śmierć niechybna czeka. Królewicze więc od razu Dali rozkaz. W myśl rozkazu, By móc patrzeć w tamtą stronę, Każdy włożył szkła zaćmione, Szkła przedziwnie szlifowane, Czarem snu zaczarowane. W królewiczach zapał płonie: Kapitanie Palemonie, Nie bądź tchórzem, wyjdź z ukrycia, Walcz, nie żałuj swego życia! Ale okręt pustką zieje. Przez odmęty, przez zawieje Lekko mknie po fali śliskiej, Nie trafiają weń pociski, Maszt nietknięty w górze sterczy, I jedynie śmiech szyderczy, Straszliwego kapitana Dźwięczy w wichrach i bałwanach. Rozdział V Z królewiczów jeden rzecze: Na nic kule, na nic miecze. Kapitana Palemona Oręż zwykły nie pokona. A to dla nas kwestia tronu! Wsiądźmy razem do balonu, Wieje właśnie wiatr północny, Wiatr ten będzie nam pomocny. Napadniemy okręt wraży, Uderzymy na korsarzy Granatami, latawcami, Nie poradzą sobie z nami! Projekt został wnet przyjęty: Balon wzniósł się nad odmęty, Wicher pognał go przed siebie I pogrążył w mrocznym niebie. Lecą dzielni królewicze W dale mgliste i zwodnicze. Zimny wiatr napełnia płuca, Balon szarpie i podrzuca, I nad wrogi niesie statek. Dobywając sił ostatek, Królewicze w jednej chwili Na piratów uderzyli. Przebiegają pokład żwawo, Patrzą w lewo, patrzą w prawo: Pokład pusty, burta pusta, Poprzez burtę fala chlusta. Z kim tu walczyć? Gdzie załoga? Na okręcie nie ma wroga! I okrętu nie ma wcale, Jeno płynie poprzez fale Księżycowa mgła zielona, Której oręż nie pokona. Królewicze byli wściekli, Że w tę mgłę się przyoblekli I że wiatr ich niesie żwawo Z tą zaklętą, dziwną nawą. Ale już koło południa Nawa nagle się zaludnia. Ukazuje się załoga Rozbójnicza i złowroga: A więc sternik-kuternoga, Pięćdziesięciu marynarzy, Strasznych zbójów i korsarzy, A na końcu kucharz-Chińczyk I kudłaty pies pekińczyk. Nie ma tylko kapitana. Cóż za sprawa niezbadana? Gdzie przebywasz? W jakiej stronie, Kapitanie Palemonie? Przybliżyli się korsarze, Królewiczom patrzą w twarze. Co za jedni? Skąd się wzięli? Czy zjawili się z topieli? Szczerzy zęby kucharz-Chińczyk, Obwąchuje ich pekińczyk, Każdy milczy, każdy czeka, Nawet pies - i ten nie szczeka. Nagle sternik śmiechem parska, Parska śmiechem brać korsarska, Aż za brzuch się trzyma kucharz, Nawet pies ze śmiechu spuchł aż. Wreszcie sternik tak powiada: Jest to zwykła maskarada! Myśmy rząd i dumna rada. Król Fafuła w testamencie Zlecił takie przedsięwzięcie, By wybadać wasze męstwo. Osiągneliście zwycięstwo I pochwały, i zdobycze, Wielce dzielni królewicze. Właśnie są królewny cztery, Które mają zamiar szczery Ofiarować wam swe trony, Wybór jest postanowiony. Cztery statki stoją w porcie - Z wygodami i w komforcie Do swych królestw pojedziecie, By zasłynąć w całym świecie! Tak już czeka lud stęskniony, Złote berła i korony. Gdy to sternik rzekł, korsarze Odmienili swoje twarze, Zdjęli wąsy, zdjęli brody I wrzucili je do wody. Królewicze są jak we śnie: Spoglądają jednocześnie Na sternika, co zamierza Przeistoczyć się w kanclerza, Przyglądają się obliczom Dobrze znanym królewiczom, Członków rady obejmują, Z ministrami się całują. Zaraz kanclerz na okręcie Wydał na ich cześć przyjęcie I rzekł żartem w swej przemowie: Czterech królów piję zdrowie: Karowego, Kierowego, Pikowego, Treflowego. Zmarły król Fafuła Czwarty Bardzo lubił zagrać w karty. Uczta była znakomita, Każdy najadł się do syta, Rzeką lał się miód stuletni I bawiono się najświetniej. dziwne twarze z baśni Rozdział VI A w kajutach swych królewny Rozważają los niepewny: Odlecieli królewicze W dale mroczne i zwodnicze, Może już nie żyją, może Powpadali wszyscy w morze? A tu przyjdą rozbójnicy, Tacy straszni, tacy dzicy, I królewny uprowadzą, I do ciemnych lochów wsadzą. Jak się bronić przed tą zgrają? Gdy tak smutnie rozmyślają, Nagle drzwi się otwierają, Wchodzi młodzian bardzo zgrabny, Bardzo młody i powabny, I królewnom ukłon składa. Żadna z nich nie odpowiada, Jednocześnie wszystkie zbladły I jak stały, tak usiadły. Wyciągają drżące dłonie: Nie zabijaj, Palemonie! Młodzian znowu ukłon składa, Po czym śmiejąc się powiada Wprost bez żadnej ceremonii: Jam jest władcą Palemonii, Król Palemon, proszę bardzo, Niechaj panie mną nie gardzą, Łagodnego jestem serca I nikogo nie uśmiercam. A historia o piracie To jest bajka, czy ją znacie? Choć to bajka nieprawdziwa - Sens ukryty w bajce bywa. Zapłoniły się królewny Tłumiąc w sercach smutek rzewny: Wymarzyły w snach pirata, A tu król jest! Taka strata. Los niekiedy figle płata. Król Palemon się przywitał, Siadł, o zdrowie grzecznie pytał I rozwodził się nad statkiem, I rozglądał się ukradkiem. Trzy królewny były cudne: Zgrabne, gładkie, białe, schludne, Czwartej zaś los figla spłatał: Czwarta była piegowata, Niepozorna i brzydula. Uśmiechnęła się do króla. A ślicznotki trwały dumnie. Brzyduleńko, zbliż się ku mnie - Rzecze król Palemon czule. - Chcę za żonę mieć brzydulę! A ślicznotki klaszczą w dłonie: Świetnie, królu Palemonie! Choć siostrzyczka nie jest ładna, Ale dobra tak jak żadna. Niezrównana będzie żona I królowa wymarzona! Ucałował król brzydulę, Pierścień dał, co miał w szkatule - Bo tak zawsze robią króle. zakochany korsarz - król Rozdział VII Połączono dwa okręty: Ten zwyczajny i zaklęty. Wszyscy są już na pokładzie, Stoi rząd przy dumnej radzie, Królewicze i królewny, Król Palemon, poczet krewnych, Nawet stary kucharz-Chińczyk I kudłaty pies pekińczyk. Gdy skończyła się parada, Wyszedł kanclerz i powiada: Król Fafuła w testamencie Zlecił taki przedsięwzięcie, Że korona przeznaczona Jest dla tego, kto pokona Kapitana Palemona. Pokonała go królewna, A więc rzecz jest całkiem pewna, Że jej miejsce jest na tronie Przy małżonku Palemonie. Zaraz kanclerz na okręcie Wydał na ich cześć przyjęcie I rzekł żartem w swej przemowie: Czterech dam wypijmy zdrowie: Bo to jasne jest, że mamy Na pokładzie cztery damy: Jest Kierowa, jest Karowa, I Pikowa, i Treflowa. Zmarły król Fafuła Czwarty Bardzo lubił zagrać w karty! Uczta była znakomita: Każdy najadł się do syta, Rzeką lał się miód stuletni I bawiono się najświetniej. Choć to bajka nieprawdziwa - Sens ukryty w bajce bywa.Darmowy hosting zapewnia PRV.PL[X]Twoje zgody »